Dzisiaj mój rodzinny dom znajduje się za granicą, na terenie Białorusi. Żyje tam nadal wielu członków mojej rodziny. Utrzymujemy kontakt. Pierwszy raz w rodzinne strony udałam się w 1971 roku. Nielegalnie. Byłam w Mińsku i późnym wieczorem pojechałam samochodem do Słobody. Płakałam przez całą drogę. Tak bardzo chciałam tam wrócić na stałe i żyć z tymi drogimi mi ludźmi, w tym drogim memu sercu miejscu. I tam umrzeć. Zrozumiałam wówczas moją matkę, która nie chciała opuźcić ziemi, w której spoczywali jej przodkowie.

– Jadwiga Bałabuszko-Sławińska "Blizna" [1]

Gdy byłam mała, babcia powtarzała mi, że kobieta ze Wschodnich Ziem musi urodzić dużo dzieci. Bo jedno zginie podczas powstania, drugie zostanie rozstrzelane, a trzecie wywiezione na Sybir. Dopiero kolejne być może będzie miało więcej szczęścia i przetrwa. Jako dorosła kobieta przekonałam się, że babcia miała rację.

– Jadwiga Bałabuszko-Sławińska "Blizna" [1:1]


  1. Jadwiga Bałabuszko-Sławińska "Blizna", rocznik 1922, sanitariuszka w Grupie "Kampinos" u Adolfa Pilcha "Góry", "Doliny"; w: "Dziewczyny z powstania: Prawdziwe historie", Anna Herbich ↩︎ ↩︎