Po 1918 Polska była zdewastowana. Polacy byli biedni i zmęczeni wojennym znojem. Ich problemy finansowe były natomiast wynikiem zniszczonej wojną gospodarki. W trakcie trwania konfliktu społeczeństwo nad Wisłą utraciło ok. 30% majątku narodowego. Ponadto zburzone fabryki nie były w stanie rozpocząć normalnej produkcji, a spalone pola rodzić plonów. Zmniejszyło się również pogłowie bydła i innych zwierząt hodowlanych. W tamtym okresie Polska nie prowadziła w zasadzie eksportu, przez co budżet państwa nie był z tego źródła zasilany. Zresztą pamiętać należy, że w pierwszych latach istnienia II RP gros środków publicznych szedł na wojsko. Pomimo takiego, bardzo pokaźnego zastrzyku, nakłady te i tak były niewystarczające. Tym samym politycy zaciągali kolejne kredyty, zadłużając kraj coraz bardziej i bardziej… A do tego wszystkiego doszedł jeszcze dobrze nam dziś znany problem inflacji.
Piszę o tym wszystkim, żeby pokazać, w jakiej sytuacji znajdowała się Polska i Polacy, gdy na Kremlu ktoś z komunistycznych kacyków wymyślił ideę, która została następnie przelana na papier i odczytywana krasnoarmiejcom: „Żołnierze Armii Czerwonej! […] We krwi zmiażdżonej armii polskiej utopimy zbrodniczy rząd Piłsudskiego […] Przez trupa Białej Polski prowadzi droga do ogólnoświatowej pożogi. Na naszych bagnetach przyniesiemy szczęście i pokój masom pracującym”. Co prawda słowa te były odczytywane dopiero latem 1920 r., tuż przed rozpoczęciem batalii na przedpolach Warszawy, ale ich sens, w okresie całej wojny polsko-bolszewickiej był taki sam. Stolica i szerzej – Polska miała być tylko pierwszym krokiem do ogólnoświatowej rewolucji.
Historia: Da się, nawet w trudnych czasach
A może zwłaszcza w nich.