Krąg szefów św. Michała Archanioła: Pielgrzymka na Święty Krzyż 2018
"Kto idzie ze mną na Św. Krzyż?" - zabrzmiało zawołanie hufcowego w dwa tygodnie do drogi.
Tradycją polskich wędrowników FSE jest coroczna wędrówka na Święty Krzyż na spotkanie samych siebie, braci z kręgu oraz naszego Zbawiciela. Gotowi do drogi stanęliśmy jak co roku wieczorem w czwartek ostatniego pełnego weekendu września. W piątek rano dołączyli do nas kolejni wędrownicy oraz Paweł, nasz hufcowy, i jego nowo mianowany zastępca Jędrzej.
Pogoda w tym roku była dla nas wyjątkowo łaskawa. Co pewien czas przypominała się aura sprzed trzech lat, gdy od czwartkowego wieczora aż do niedzielnego poranka padała gęsta mrzawka przenikająca swetry, płaszcze i plecaki.
Od strony organizacji wyjazdu czuliśmy, że się rozwijamy. Jak przekazał Jędrzej - zastępca hufcowego - pierwsze szkice scenki, w tym cytat wprowadzający, były omówione na wędrówce 8-9 września, a więc w 3 tygodnie przed pielgrzymką.
Ponad tydzień przed wymarszem część kręgu spotkała się aby omówić przygotowanie scenki na wędrowniczą biesiadę. W trakcie przygotowań uzgodniliśmy swoje role i zakres odpowiedzialności, a kierowcy podzielili się miejscami w samochodach z tymi, którzy musieliby w innym wypadku korzystać z bardziej zawiłych metod komunikacji miejskiej. W taki sposób tydzień prowadzący do pielgrzymki spędziliśmy już jako krąg w poczuciu, że wszystko, co najważniejsze - dojazd, nocleg i wyżywienie, a także inne mniejsze lecz ważne aspekty podróży - mamy zapewnione.
W przygotowaniach do scenki poniosła nas wyobraźnia, a mając czas na jej przygotowanie przygotowaliśmy nawet race dla rozświetlenia naszego występu. Już same jednak stroje i pozostałe rekwizyty potwierdzały, że lubimy się przygotować z rozmachem.
Na miejscu pamiątkowe zdjęcie wykonał Staszek Stelmach, najbardziej doświadczony drużynowy pośród nas.
W tym roku każdy miał ze sobą duży plecak z przygotowanym miejscem na wspólny ekwipunek kręgu.
Plecak czyni cię całkowicie wolnym i niezależnym. Pakujesz do niego tylko to, co niezbędne, żadnych luksusów.
Rozwijaliśmy w ten sposób naszą wspólnotę i razem nieśliśmy to, co potrzebne nam było do przeżycia kolejnych dni - a robiliśmy to w sposób, który pozostawiał nam w każdej chwili wolne dłonie dla sprawnego poruszania się, i do pomocy drugiemu gdy zaszła potrzeba.
Posiłek przyrządziliśmy według przygotowanej wcześniej, sprawdzonej w bojach receptury Jędrzeja, zastępcy hufcowego.
Rąk do pracy nie brakowało.
Czynnie współpracuj i bądź pomocny innym, a będziesz zyskiwał nowe punkty w budowaniu charakteru.
W ciągu niespełna godziny i 20 minut wszyscy jedliśmy ze smakiem.
Jednak nie samym chlebem człowiek żyje. Ważnym elementem gruntującym naszą jedność była modlitwa różańcowa, indywidualne rozważania podczas Godziny Drogi, a nade wszystko przeżywana wspólnie Ofiara Mszy Świętej, której towarzyszyły piękne pieśni i staranna oprawa liturgiczna. Mieliśmy także swój udział podczas Drogi Krzyżowej – przy XII stacji nieśliśmy krzyż – niesamowite przeżycie, tym bardziej, że przygotowane rozważania naprawdę dawały do myślenia. No i chyba jeden z najwspanialszych momentów... kołatanie do drzwi świętokrzyskiego sanktuarium: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego!” - niejednemu druhowi łezka w oku się zakręciła.
Chrystus jak zwykle nas do siebie przygarnął – prosty, cichy, utajony... 400 męskich głosów wypełniło nawę tak, że mury prawie drgały w posadach. Na ołtarzu On... cisza przerywana od czasu do czasu kanonami. Po adoracji udaliśmy się ku bramie wschodniej. Z pochodniami w ręku ustawiliśmy się w szpalerze. Wymarsz Wędrownika – kolejne podniosłe chwile i wielkie zobowiązania. Ostatniego dnia naszej pielgrzymki mieliśmy okazję wysłuchać poruszającej konferencji Grzegorza Polakiewicza.
Te cztery dni były doświadczeniem prawdziwej wspólnoty. Czasami musieliśmy znosić swoje wady np. chrapanie :) - ale nawet to przeżywaliśmy w duchu prawdziwego braterstwa. Podczas naszej wędrówki padło wiele słów, rad, które cały czas mam w swojej pamięci. Szczególnie ważne słowa, które usłyszałem podczas jednej z rozmów: „Zawsze wybieraj trudniejszą drogę”. Tego chyba właśnie uczy ta pielgrzymka, że do rzeczy najważniejszych, do sukcesu dochodzi się wyboistą drogą pod górę.
Nie tkwij w błocie tylko dlatego, że inni w nim tkwią. Szukaj punktów zaczepienia i wypracuj swoją drogę, by się z niego wydostać. Postaw swoją stopę na najniższym szczeblu i pnij się do góry.
Wszystkie cytaty pochodzą z „Wędrówki do sukcesu” Roberta Baden-Powella.
Relację zdali: Jakub Rącz i Patryk Kocielnik. Fotografie dostarczył: Damian Gucza